Pisałam to już wielokrotnie, ale powtórzę raz jeszcze: Krowę Matyldę absolutnie uwielbiamy, a tak właściwie głównie ja uwielbiam. I to na tyle, że nawet, gdy moje dzieci już wyrosną z tych książek, ja chyba dalej będę je sobie kupować. Wiecie, dla wnuków czy coś…

Zbliżają się urodziny Krowy Matyldy, a jak wiadomo urodziny to ten jeden, najbardziej wyjątkowy dzień, na które wszystkie dzieci zawsze czekają z utęsknieniem. Tak, dobrze napisałam, wszystkie dzieci, bo… Krowa Matylda jest właśnie trochę jak dziecko. W każdym razie pamięta doskonale jak hucznie były obchodzone urodziny Kury, która już z samego rana dostała życzenia w kopercie, siedziała na specjalnym niebieskim urodzinowym krześle, dla której rozwieszono girlandy, nadmuchano balony i upieczono szarlotkę. Otóż, Krowa Matylda była pewna, że przygotowania do jej urodzin będą równie huczne, tymczasem, wydaje się, że nikt w gospodarstwie o niej nie pamięta. Nie ma żadnych dekoracji, niebieskie krzesło stoi samotnie na strychu, listonosz nie przyniósł żadnej specjalnej koperty, a gospodyni zamiast od rana piec ciasto, siedzi w kuchni jak gdyby nigdy nie czytając poranną gazetę. I choć Matylda z całych sił próbuje zwrócić uwagę na siebie i swój wyjątkowy dzień, to nikt jakby jej nie dostrzega.

Duży format, przecudowne ilustracje, które doskonale współgrają z tekstem i ten typ humoru, który jest mi tak bliski, sprawiają, że czytam te książki po milion razy nie tylko bez marudzenia, ale i z niekłamaną przyjemnością. I z taką samą przyjemnością słucha ich i ogląda Bąbel, ja zaś mam nadzieję, że i jego młodsza siostra obdarzy Krowę Matyldę oraz jej przyjaciół równie ciepłymi uczuciami.

Alexander Steffensmeier, Krowa Matylda obchodzi urodziny, Poznań, Wydawnictwo Media Rodzina 2020