To książka, którą przeczytałam już dość dawno i właściwie miałam już o niej nie pisać, ale Zbrodnie prawie doskonałe wciąż siedzą głęboko w mojej głowie i myślę, że po prostu muszę je polecić.
W Zbrodniach prawie doskonałych znajdziemy wnikliwe analizy ośmiu spraw. Wśród nich znalazła się sprawa premiera Piotra Jaroszewicza oraz jego żony Alicji Solskiej-Jaroszewicz, którzy zostali zastrzeleni we własnym domu w 1992 roku. On znaleziony przy własnym biurku, przed zabójstwem męczony w sposób wręcz sadystyczny: korkociąg wkręcany między żebra, gaszono na nim papierosy, ktoś próbował też wyrwać mu język*, ona znaleziona w łazience, skrępowana, z odstrzeloną połową czaszki. Jest i Sebastian Talarek – jedenastoletni chłopiec brutalnie uduszony w 2005 roku, przez przypadkowo spotkanego mężczyznę i połączone niedługo później z tą zbrodnią zabójstwo Marcina Skotarka. W tej sprawie zabójca dość szybko został schwytany i osadzony, tyle że… ktoś popełnił ogromny błąd i wsadził do więzienia niewłaściwą osobę. Małgorzata Śnieguła w 2007 roku teoretycznie popełniła samobójstwo. W praktyce, zebrane materiały, wskazywały na udział osób trzecich, ale nie udało się udowodnić, że ktoś Małgorzacie umrzeć pomógł. Jest i zaginiona matka z dwójka dzieci, która pewnego sierpniowego dnia 1999 roku wyszła z domu i rozpłynęła się w powietrzu**.
W samym województwie pomorskim mamy w tej chwili ponad 120 spraw do rozwiązania. Niewykrytych zabójstw. Sprawdzałem statystykę. Mamy profile DNA sprawców zabójstw na tle seksualnym i okazuje się, że one się nigdzie nie powtarzają. A to oznacza, niestety, że takich sprawców jest sporo. Wracam do domu i wciąż o tym myślę.
Akta są jak pole bitwy, na którym walczą ze sobą miłość, nienawiść, zdrada, przeznaczenie i śmierć. Losy ludzi nieuchronnie zmierzają w nich ku katastrofie, której nie można zrozumieć ani jej zapobiec. Bo jak zrozumieć, że jeden człowiek zabija drugiego dla worka pszenicy?
I w aktach wciąż te same błędy, popełniane przez policjantów i prokuratorów: niezabezpieczanie śladów, niechlujne, czasem wręcz skandalicznie przeprowadzanie oględzin, omijanie wielu świadków. Załóżmy, że mamy klatkę schodową, na której doszło do zabójstwa, a w niej dziesięć mieszkań. Policjanci potrafią przejść się po wszystkich, w niektórych dwukrotnie nikogo nie zastają. I więcej nie wrócić. W innym mieszkaniu zastaną męża, ale żony nie, i już z nią nie porozmawiają. A przecież każdy świadek jest na wagę złota. Potrafi czasem odwrócić bieg sprawy tak, że tajemnica, którą dla wielu ludzi pozostaje śmierć ich najbliższych, zaczyna zmierzać ku rozwiązaniu.***
Autorka skupia się na sprawach różnego kalibru. O niektórych z nich było w mediach bardzo głośno, część przeszła zupełnie bez echa, ale łączy je jedno – sprawcy przez bardzo długi czas byli nieuchwytni (niektórzy zresztą do dziś nie zostali złapani), a każda z nich trafiła do tytułowego Archiwum X. Właśnie Archiwum X stanowi też jednego z głównych bohaterów reportaży Michalewicz. To miejsce tworzone przez ludzi z pasją, policjantów będących już na emeryturze lub pracujących po godzinach, do którego trafiają sprawy nierozwiązane, umorzone, takie, w przypadku których nikt już nie widział nadziei na to, że uda się odnaleźć mordercę. A jednak… po latach te sprawy są odkopywane, znów wnikliwie analizowane, a dzięki pracy zgranych i oddanych policyjnych zespołów i często małych, pozornie nieistotnych szczegółów, które za pierwszym razem ktoś przegapił, część z nich udaje się jednak zakończyć.
Iza Michalewicz wykonała ogromną pracę, nie tylko dokładnie analizując dostępne, choć często bardzo trudne do zdobycia, akta spraw, ale także próbując dotrzeć do każdej ze stron wszystkich opisywanych zbrodni. Rozmawiała zarówno ze śledczymi, tymi, którzy osiągnęli sukces, ale i tymi, którzy popełnili błędy, czegoś nie dopilnowali, przegapili istotny szczegół. Starała się dotrzeć zarówno do rodzin ofiar, choć nie wszyscy chcieli z nią rozmawiać, jak i do sprawców, choć było to o tyle utrudnione, że autorka pisze w większości o sprawach nierozwiązanych, tych, w których sprawcy wciąż pozostają nieuchwytni.
Zbrodnie prawie doskonałe to książka doskonale dopracowana, przemyślana, a przede wszystkim bardzo odważna. Nie każdy podjąłby się takiego tematu, nie każdy wchodził tam, gdzie nie wszystko jeszcze zostało zamknięte, nie każdy chciałby wnikać w umysły sprawców, którzy wciąż pozostają na wolności. Za to wielkie brawa dla autorki.
Iza Michalewicz, Zbrodnie prawie doskonałe. Policyjne Archiwum X, Kraków, Wydawnictwo Znak 2018
*s. 207
**s. 69
***s. 157-158