Dobrze, że czytałam wcześniej inne utwory Nothomb. Poznałam jej dość specyficzny styl, dostrzegłam umiejętność, albo raczej talent do zawierania wielkich myśli w małych słowach, wiedziałam czego się spodziewać.

Z drugiej strony myślę, że to niezbyt dobrze, że czytałam jej wcześniejsze utwory. Może to, że znałam jej styl i że wiedziałam czego się spodziewać zadziałało na niekorzyść autorki. W końcu, chcąc-nie chcąc, spodziewałam się czegoś lepszego.

Zoila, głównego bohatera utworu, poznajemy w ostatnich momentach jego życia. Właśnie zdecydował się na porwanie samolotu i zabicie jego pasażerów w imię nieszczęśliwej miłości. Wraz z nim cofamy się do czasu kiedy to wszystko się rozpoczęło. Wraz z nim poznajemy tą jedyną, cudowną, niepowtarzalną. Razem z nim zakochujemy się do nieprzytomności i jesteśmy w stanie dla Astrolab zrobić wszystko. No, prawie wszystko.

Kolejny raz Nothomb wnika w psychikę swego bohatera najgłębiej jak się da. Poznajemy wszystkie jego myśli, uczucia, pragnienia i lęki. Razem z nim mamy ochotę walczyć o to na czym mu zależy i odrzucić to co wydaje się zbędne.

Znów autorka wprowadza do swojej powieści bohaterów o dziwnych imionach, obdarzając kobietę imieniem męskim, mężczyznę zaś żeńskim. To imiona o własnych historiach, w jakiś sposób znaczących dla całości utworu, tyle, że mam wrażenie, że to już gdzieś było. Choć może to w ogóle cecha szczególna Nothomb. Taka dziwna skłonność do nadawania dziwnych imion.

Tyle, że mam też inne ale.Bowiem kolejny raz też Nothomb wprowadza do swojej powieści osobę nie w pełni sprawną. Wcześniej to były osoby chorobliwie otyłe, przez co też w jakiś sposób upośledzone i, powiedzmy, oderwane od reszty społeczeństwa. Tym razem to osoba autystyczna, pisarka Aliénor, która tworzy niesamowite powieści, choć ciężko jej się porozumieć z drugim człowiekiem, ciężko skleić jakiekolwiek dłuższe zdanie. 

Aliénor mogłaby mnie więc zaskoczyć i zachwycić w swojej odmienności, tyle, że tego nie robi. Dlaczego? Ano dlatego, że ja to już znam, widziałam to już u Nothomb i mam wrażenie, że autorka stara się, w dość bezpieczny sposób zresztą, korzystać ze znanych dobrze schematów. Fakt faktem, że nieźle jej to wychodzi, ale myślałam, że może stać ją jednak na coś więcej? Jako czytelnik czuję się trochę… oszukana. Jakbym czytała dobrze znany utwór, tyle, że w nowej scenerii. Chciałabym czegoś po czym moje myśli znów krążyłyby tylko wokół powieści, czegoś po czym myślałabym intensywnie o głównych bohaterach, na nowo analizując ich historie. Tutaj nic takiego się nie działo, dostałam po prostu zwyczajnie dobrą książkę w stylu Nothomb. Chciałabym czegoś więcej.  

Ocena: 4/6

Amélie Nothomb, Podróż zimowa, Warszawa, MUZA SA 2011.