Oto książka, na punkcie której moje dziecko totalnie zwariowało. Serio. Dostaliśmy ją jakieś dwa tygodnie temu, a Bąbel nadal dzień w dzień przegląda ją wte i wewte, wte i wewte, czasem po kilka minut, a czasem i ponad godzinę. Ogląda sobie, mówi co znajduje się na obrazkach, opowiada co się na nich dzieje. Opowiada nam i opowiada samemu sobie, udaje, że jeździ po narysowanych torach, udaje że spuszcza most, żeby samochody mogły przejechać przez rzekę… Totalne szaleństwo.

Każda rozkładówka to kolejny odjechany etap spaceru z psem. Nie, nie idziemy na zwykły spacer do parku. To spacer po uroczej wiosce z wodospadem z czajnika, po swoistym ogrodzie zoologicznym, gdzie spotkamy mamuta w klatce i pingwiny uważnie obserwujące kury, po fantastycznym sklepie, w którym znajdziemy chyba wszystko, o czym można zamarzyć i po ogródku, w którym pomidory znacznie przewyższają nie tylko chłopca z psem, ale i misiową gospodynię. Mnóstwo tu niesamowitych miejsc i jeszcze więcej niesamowitych stworzeń. Zaczynając od wielkich kotów, grającego na skrzypcach słonia czy przerośniętej gąsienicy, a kończąc na osobnikach tak dziwnych, że naprawdę trudno je jakkolwiek nazwać.

Spacer z psem to książka obrazkowa, nie ma tu ani jednego słowa i właściwie wyłącznie tytuł wskazuje na to, że na każdym obrazku powinien być tu ktoś z psem na smyczy, ale przyznaję, że na niektórych rozkładówkach naprawdę ciężko dostrzec chłopca wyprowadzającego wielkiego, białego psa (albo może psa wyprowadzającego chłopca). Mnóstwo tu szczegółów i szczególików, mnóstwo maleńkich drobiazgów, które zwracają uwagę dziecka, mnóstwo detali, wokół których można zbudować naprawdę niesamowite historie. I szkoda tylko, że zamiast kartonowych stron, wydawnictwo zdecydowało się na zwykły papier, bo jednak przy codziennym, wielokrotnym przewracaniu tych kartek, w końcu mogą trochę ucierpieć.


Sven Nordqvist, Spacer z psem, Poznań, Media Rodzina 2019