Przykro mi, miłości z tego nie będzie, choć postanowiłam spróbować jeszcze raz, ostatni raz, z Rdzą lub Dygotem, bo to chyba dwie najbardziej chwalone książki Jakuba Małeckiego. Ale to za jakiś czas, póki co starczy.

Swego czasu zachwycił mnie Saturnin. Dosłownie, zachwycił. Zachłysnęłam się nim na tyle, że niemal poczułam pewność, że oto znalazłam kolejnego autora, którego już wkrótce będę mogła zaliczyć do grona ulubionych. Ale jednak nie… Bo potem przyszło rozczarowujące Święto ognia, w którym główna bohaterka zupełnie mnie nie kupiła, teraz natomiast Sąsiednie kolory, które w moim odczuciu są jeszcze słabsze od poprzedniczki.
Wszystko zaczyna się od trumny przygotowanej dla kobiety, która umarła z tęsknoty. A może zaczęło się jednak dużo wcześniej. W każdym razie to właśnie jej historia stanowi jedną z głównych osi wydarzeń. Jest i ten, który ową trumnę przygotowuje. Ten, który był jej mężem. I ten, z tęsknoty do którego umarła. Są też dwie dziewczynki i ich matka, która poszłaby do samego diabła byle tylko dostać wymarzonego syna. Jest i Diabeł. Chadzający razem z Bogiem, nierozłącznie, w nierozerwalnej jedności. Wszystkie te historie splatają się w jedną, łącząc się w różnych momentach, w różnych momentach kończąc też wspólny bieg.
Początkowo męczył mnie natłok różnych postaci, trudno mi było połapać się w ich wzajemnych relacjach, ale przyznać trzeba, że to ostatecznie właśnie postacie są największą siłą tej książki. Mocne, wyraziste, a każda z nich na tyle charakterystyczna, że ostatecznie nie da się ich pomylić z nikim innym.
Tyle tylko, że sama historia mnie nie przekonała. Nie było między nami chemii, choć doczytałam do końca, czekając na jakiś mocniejszy akcent, na coś, co sprawi, że zadzieje się magia. Nic takiego się nie stało i podejrzewam, że Sąsiednie kolory wraz z fabułą, a nawet postaciami wyparują z mojej głowy szybciej niż się w niej pojawiły
Zabrakło mi tu tych emocji, które towarzyszyły mi przy Saturninie. Małecki czaruje słowami, uwodzi nimi czytelnika, to trzeba mu przyznać, i być może dla fanów autora będzie to wystarczające. Dla mnie to było trochę za mało. Czuję niedosyt i mam poczucie, że czasami słowa to jednak trochę za mało.
Jakub Małecki, Sąsiednie kolory, Kraków, Wydawnictwo SQN 2023
książkę przeczytałam dzięki Zastrzykowi Kultury