Dość długo czytałam tę książkę, ale to dlatego, że jej zwyczajnie nie trzeba czytać od deski do deski. Wracałam sobie zatem do niej w przypływie czytelniczego zmęczenia czym innym, czy też w dni mocno upalne, gdy mój mózg, przypominający wówczas raczej jajko sadzone, nie był w stanie przyjąć nic dłuższego i bardziej wymagającego. Zresztą wydaje mi się, że Krótka historia jednego zdjęcia czytana na raz, od początku do końca, może po prostu człowieka zmęczyć i znudzić.
Zdjęcia zostały poukładane chronologicznie, zaczynając od 1826 roku i pierwszej trwałej fotografii, będącej wynikiem eksperymentów fizyka Josepha Nicephore’a Niepce’a, a kończąc na zdjęciu płaczącej ze szczęścia dwudziestodwulatki z zespołem Downa – Mikayli Holmgren, która w 2017 roku prawdopodobnie jako pierwsza osoba z tą chorobą wzięła udział w Konkursie Piękności.
Poszczególne fotografie niewiele mają ze sobą wspólnego. Owszem, wszystkie albo znaczna ich większość upamiętniają jakieś ważne wydarzenia, ale obejmują one tak ogromne spektrum, że naprawdę trudno szukać tu jakiegoś wspólnego mianownika. Znajdziemy tu więc zdjęcie sześcioletniej Alice Liddell (z 1858 roku), stanowiącej dla Lewisa Carrolla inspirację do stworzenia postaci Alicji z Krainy Czarów, Michela i Edmonda Navratil – urocze rodzeństwo, które jako jedyne dzieci przeżyły katastrofę Titanica bez opieki rodziców czy Arkady’ego Fiedlera podczas jego pierwszej wyprawy do Brazylii. Są siostry Dionne – pięcioraczki, które jako pierwsze na świecie przeżyły okres niemowlęcy, mimo naprawdę niewielkiej wagi urodzeniowej, jest półnaga Marylin Monroe z jednej ze swoich pierwszych sesji i Robert Lewandowski, dzielący radość ze strzelonej bramki ze swoją przyszłą żoną. Znajdziemy tu zdjęcia z publicznych egzekucji, dokonywanych w czasie wojny, znaną chyba wszystkim fotografię z marynarzem całującym asystentkę stomatologiczną i spotkania na szczycie (choćby to Lecha Wałęsy z Georgem Bushem). Sport, film, polityka, historia i odkrycia naukowe połączone są tu w jedną całość, pokazującą też zresztą stopniowo jak w ogóle na przestrzeni lat zmieniała się technika fotografii.
Przytoczone historie są, zgodnie z tytułem, naprawdę bardzo króciutkie, zajmują maksymalnie stronę, a na ogół mniejszą jej część, ale odbieram to jako zaletę – tym mniej zainteresowanym takie króciutkie notki w zupełności wystarczą, tych zainteresowanych bardziej skłonią do dalszych poszukiwań.
Jakub Kuza, Krótka historia jednego zdjęcia, Kraków, Wydawnictwo Znak 2019