Gauß trafiając do mniejszych lub większych zbiorowisk Romów stara się nam przybliżyć ich codzienność. Dziwi się wielu rzeczom. Chociażby temu, że podział szkolny na klasy Romów i nie-Romów nie wynika tylko i wyłącznie z uprzedzeń tych drugich i temu, że to często rodzina nie chce, by ich dziecko otrzymało jakąkolwiek edukacje, bo przecież przez to mogłoby się poczuć lepsze od głowy rodziny, a to już byłoby niedopuszczalne.
Przytacza kilka niewygodnych faktów, które przyprawiają o gęsią skórkę, jak chociażby to, że z powodu powiększania się romskiego społeczeństwa wiele romskich kobiet zmuszono do sterylizacji, czasem im za to płacąc, a czasem robiąc to właściwie bez ich wiedzy, gdy przypadkiem któraś znalazła się w szpitalu. Albo powódź, która miała miejsce w okolicach dorzecza Małej Svinki, w 1998 r., kiedy to zginęło około pięćdziesięciu Romów, ich domy zostały doszczętnie zniszczone, a pieniądze, które udało się uzyskać na ich odbudowanie od międzynarodowych fundacji, burmistrz równo i sprawiedliwie podzielił między Romów właśnie, a mieszkających po drugiej stronie brzegu gadziów, którzy strat większych niż zalanie ogródka raczej nie ponieśli.
Gauß pisze o tym, o czym większość wcale nie chce czytać. Przytacza fakty, których większość wcale nie chce znać. Bo niestety, ale źle one o nas świadczą. O nas, jako ludziach, nie jednostkach. Wciąż jesteśmy tak strasznie ograniczeni, wciąż myślimy stereotypowo i wciąż próbujemy być lepsi niż inni. Za wszelką cenę, nie zdając sobie sprawy, że dążąc do tego by być lepszymi stajemy się coraz gorsi.
Istota slumsów nie jest ani bieda, ani przemoc, ani bezrobocie, ani ogólny rozkład. Istotą slumsów jest ich niewidzialność. Slumsy są tuż obok, ale się ich nie widzi.*
Karl-Markus Gauß, Psożercy ze Svini, Wołowiec, Czarne 2005.
*s. 23