Z Wesołym Ryjkiem mieliśmy już do czynienia poprzedniego lata i jesienią, a choć ryjkową wiosnę powitałam w domu z pełnym entuzjazmem, to mam wrażenie, że u Bąbla nastąpił jednak ryjkowy przesyt. Powiem szczerze, że początkowo trochę mnie to zmartwiło, bo osobiście tego małego prosiaczka naprawdę i szczerze lubię, ale przecież tu nie o moje sympatie chodzi. Gust mojego dziecka najwidoczniej też zaczyna się zmieniać, a dla mnie to znak, że przyszła dla nas pora na rozstanie z tym przesympatycznym bohaterem (choć opowiadania letnie chyba mocno Bąblowi zapadły w pamięć, bo tę jedną książkę kazał mi zostawić na półce już zawsze na zawsze!).

W każdym razie Wesoły Ryjek i wiosna to dziesięć bardzo krótkich, ale pełnych humoru iście wiosennych opowiadań. Mamy tu więc rzeczy typowo związane z wiosną – wiosenne porządki w garażu, wiosenne kwiaty, które potrafią srogą minę zmienić w piękny uśmiech, wyrastającą z maleńkich ziarenek i skrupulatnie podlewaną wiosenną rzeżuchę, ale też wiosenne otwarcie sezonu meczowego czy tak ważne dla wszystkich czytelników Targi Książki (tu wiosenne, więc zakładam, że warszawskie, ale dzięki nim przygotowałam też nieco Bąbla do naszych wrocławskich – zimowych).

Oczywiście tak jak latem, jesienią i zimą, tak też wiosną wesoły Ryjek dowiaduje się wielu interesujących rzeczy, jak choćby tego, że prosiaczki zdecydowanie różnią się od niedźwiedzi (przynajmniej siłą miłości do snu). Oraz, że niekoniecznie trzeba narysować całą książkę, by pokazać to, co najważniejsze. A także, że choć nigdy nie wiadomo czy zepsutą rzecz da się naprawić, to zawsze, ale to zawsze warto przynajmniej spróbować.

Wojciech Widłak, Wesoły Ryjek i wiosna, Warszawa, Media Rodzina 2020