Sięgnęłam po tę książkę z ogromnym entuzjazmem, który utrzymywał się nawet przez kilka pierwszych rozdziałów, ale ostatecznie, choć piszę to z ciężkim sercem, wynudziłam się jak mops. Co wbrew pozorom wcale nie znaczy, że to jest zła książka. Wręcz przeciwnie – myślę, że dla osób faktycznie zainteresowanych tematem, to będzie doskonały wstęp do poznania dziejów chirurgii.

Do tej pory nie udało się wynaleźć metody naprawienia uszkodzeń rdzenia kręgowego i nerwu wzrokowego. Wszystkie inne tkanki ciała człowieka najwyraźniej dobrze sobie radzą z atakami chirurga.
Ręka w górę kto nie da sobie zaplombować zęba bez znieczulenia? A teraz wyobraźcie sobie amputację nogi na żywca. Albo jakąkolwiek inną operację. Albo polewanie krwawiącej rany gorącym olejem, po to, by przestała krwawić. Mnie wszystko boli na samą myśl o tym… Arnold van de Laar na przykładzie 28 różnych, dość ciężkich przypadków przeprowadza nas przez historię chirurgii, od tego nieszczęsnego gorącego oleju aż do operacji przeprowadzanych w pełnym znieczuleniu. Mamy więc tu przypadek Jana de Doota, człowieka, który samodzielnie wyciął sobie kamień pęcherzowy, Houdiniego, pokonanego przez zbyt późną reakcję na zapalenie otrzewnej, Boba Marleya, który być może uniknąłby tak wczesnej śmierci, gdyby tylko zgodził się na amputację palca u nogi oraz cesarzowej Sissi, która żyła jeszcze po tym jak młody mężczyzna zaatakował ją nożem przebijając płuca i serce na całej szerokości. Autor przeprowadza nas przez operacje żołądka, przetoki i pierwsze kastracje. Przywołuje przypadki chorobliwej otyłości, kamicy nerkowej i zapalenia wyrostka robaczkowego, które nota bene też może doprowadzić do śmierci. Pokazuje jak zmieniały się używane przy operacjach narzędzia i metody, którymi je wykonywano, wyjaśnia wiele medycznych zagadnień i… porównuje pracę internistów do sposobów działania Herkulesa Poirota, chirurgów zaś do Sherlocka Holmesa.
Arnold van de Laar w miarę sprawnie, choć nie sposób chronologiczny, przeprowadza czytelnika przez historię chirurgii, pokazując jak wiele etapów musiała przejść, by wyglądać tak, jak dziś wygląda. By te operacje opierające się na szybkim działaniu, mogły zostać przeprowadzone faktycznie jak najszybciej, byśmy byli operowani w zupełnym znieczuleniu, by to, co mogło nas zabić jeszcze pięćdziesiąt czy sto lat temu było dziś zaledwie niewielką przeszkodą na drodze do dalszego, często jeszcze naprawdę długiego życia.
Mnie jednak w pewnym momencie zaczął męczyć nie tylko ten powtarzający się w każdym rozdziale schemat, ale przede wszystkim ilość wiedzy, jaką autor za wszelką cenę chciał nam przekazać. Część przypadków udało mi się zapamiętać i pewnie zapamiętam je na długo, część nieznanych mi dotąd medycznych kwestii teraz będzie już dla mnie bardziej zrozumiała, ale tych różnych zagadnień zrobiło się w pewnym momencie tak dużo, że mój mózg odmówił posłuszeństwa i przestał je sobie po prostu przyswajać. Wierzę jednak, że są czytelnicy, którzy będą potrafili przeczytać Pod nóż z całym należnym tej książce skupieniem i wyciągnąć z niej dla siebie tak dużo jak to tylko możliwe.
Arnold van de Laar, Pod nóż. 28 niezwykłych operacji w historii chirurgii, Kraków, Wydawnictwo Literackie 2019