Ach, cóż to była za książka! Zdecydowanie jedna z lepszych (jeśli nie najlepsza, choć tu się jeszcze waham) w tym roku, a jeśli dotąd wydawało mi się, że Jedz, módl się, kochaj jest jedną z książek mojego życia, to Miastem dziewcząt Gilbert zdecydowanie ją przebiła. Marzy mi się zobaczyć tę historię na ekranie, to naprawdę doskonały materiał na fantastyczny serial.

Ludzie będą ci mówić, żebyś nie marnowała młodości na jałowe rozrywki, ale nie będą mieli racji. Młodość to niezastąpiony skarb, a jedyna zbożna rzecz, jaką można zrobić z niezastąpionym skarbem, to zmarnować go. Dlatego wykorzystaj swoją młodość jak należy, Vivian: roztrwoń ją.*

Viviane nigdy nie była chlubą swoich rodziców. Kiepsko radziła sobie w szkole, na studiach zaś, mimo ich wszelkich starań, całkowicie zawaliła sprawę, przez co (a może dzięki czemu) rodzice postanowili wywieść ją do Ameryki na wychowanie (czy też przechowanie?) rzadko widywanej ciotki, gdzie miałaby nauczyć się prawdziwego życia. I uczy się go, tyle że w sposób zupełnie odmienny od tego, co rodzice sobie wyobrażali. Wprowadzona w świat nowojorskiej bohemy, odkrywa te aspekty życia, które zwłaszcza młodej dziewczynie dają najwięcej radości, ale też niosą najwięcej niebezpieczeństw. I doprowadzają do miejsc, z których bardzo ciężko później zawrócić…

Z nich dwojga to ona była znacznie lepszą artystką i znacznie lepszą istotą ludzką. Ale tak to już jest. On miał piękniejszą twarz, a w tym świecie piękniejsza twarz wygrywa wszystko.**

Oczywiście historia stworzona przez Gillbert zdecydowanie zasługuje na uwagę, a postać Vivian na długo zostanie w mojej pamięci, bo ciężko jej nie pokochać, mimo naprawdę wielu wad, ale to, co zdecydowanie wyróżnia tę powieść na tle wielu podobnych historii, to niesamowity klimat, jaki udało się autorce stworzyć. W Mieście dziewcząt jest wszystko to, co absolutnie kocham. To Nowy Jork w pierwszej połowie XX wieku z wszystkimi jego szalonymi elementami. Świat artystów, lejący się litrami alkohol, miliony wypalonych papierosów i ogrom seksu. Świat teatru, pięknych showgirls i ludzi, dla których liczy się tylko dobra zabawa. W dodatku to wszystko się czuje, słyszy, tego się doświadcza. Czytasz i otula cię ten papierosowy dym, w gardle czujesz lekkie pieczenie po kolejnym szybko wypitym kieliszku, w uszy wsącza się muzyka, idziesz tą wybrukowaną kocimi łbami ulicą, a w głowie totalnie ci szumi, nie tylko za sprawą wypitego alkoholu, ale przez wypełniające cię po brzegi szczęście.

W młodości, Angelo, zdarza nam się padać ofiarą błędnego przekonania, że czas uleczy rany i że ostatecznie wszystko się jakoś naprostuje. A jednak im jesteśmy starsi, tym dogłębniej poznajemy smutną prawdę: niektórych rzeczy nie da się naprawić. Popełnionych błędów nic nie jest w stanie zlikwidować – ani upływ czasu, ani nasze najbardziej życzliwe życzenia.***

Ale spokojnie, to dopiero początek tej cudownej opowieści, nie wszystko sprowadza się tu do beztroskiej zabawy. Wręcz przeciwnie, ta zabawa szybko, może nawet zbyt szybko się kończy, a historia Vivian nie jest ostatecznie pamiętnikiem beztroskiej dziewuszki, której wszystko w życiu przychodzi łatwo, ale wspomnieniami kobiety dojrzałej, doświadczonej, rozumiejącej, że wszystko, czego w życiu zaznała było po coś. To historia, w której dojdzie do okropnych błędów, gdzie natrafimy zarówno na okrutną wojnę, potrafiącą totalnie zniszczyć ludzką psychikę, jak i na zupełnie niespodziewaną miłość, opartą wcale nie na namiętności, a na wzajemnym zrozumieniu i zaufaniu, na bezgranicznym szacunku do drugiej osoby, mimo wszystkiego, co nas spotkało.

Chcę ci powiedzieć, Angelo, że był taki moment w moim życiu, kiedy przestałam to robić – kiedy przestałam reagować na wyzwania rzucane mi przez życie strumieniami łez. Bo naprawdę nie ma w tym żadnej godności. Obecnie jestem starą wojowniczką o twardej skórze, która woli stać po kolana w zaroślach prawdy – z suchymi oczami i zupełnie bezbronna – niż poniżać siebie i innych przez grzęźnięcie w bagnie manipulacyjnych łez.****

Elizabeth Gilbert, Miasto dziewcząt, Poznań, Dom Wydawniczy Rebis 2019

*s. 178

**s. 126

***s. 384

****s. 344