Wielokrotnie miałam ochotę odłożyć tę książkę. Wielokrotnie chciałam się jej pozbyć bez wcześniejszego przeczytania. Wielokrotnie miałam dość, a jednak po każdym z opowiadań nie mogłam się powstrzymać, aby nie przekonać się czym jeszcze autorka może mnie zaskoczyć. Zniesmaczyć. Zszokować. Przerazić.
Zanim odejdę, chciałabym tylko, żeby moja córka, jeden raz, przyjechała sama i uśmiechnęła się do mnie jak dawniej, rozchylając wargi i pokazując zęby, a nie tak jakby właśnie połknęła nóż.*
Nie potrafię napisać, że to dobra książka, choć za nic nie można Claire Castillon odmówić talentu. Rzadko komu udaje się w tak krótkich, dosłownie kilkustronicowych tekstach zmieścić tak wiele, by wywołać w czytelniku ogrom przeróżnych, nawet jeśli niezbyt pozytywnych, emocji. Nie potrafię napisać, że to dobra książka, bo pokazuje macierzyństwo z tak okropnej, ohydnej, obrzydliwej strony, że żadna pochwała nie byłaby w stanie wyjść spod moich palców. A jednak… choćbym nie wiem jak się wzbraniała, mam wrażenie, że to książka, którą powinna przeczytać każda córka.
Kontakty między kobietami zasadniczo nie należą do łatwych, ale już relacja na linii matka-córka… to dopiero jest kombinacja. Kochamy się i nienawidzimy jednocześnie. Nie potrafimy dojść do porozumienia, choć rozumiemy się jak nikt inny. Mamy ochotę się pozabijać, a jednocześnie skoczyłybyśmy za sobą w ogień. Tak już po prostu jest. I wydaje się całkiem normalne. U Claire Castillon natomiast nic normalne nie jest.
Jest matka, która wysadza swoją małą córeczkę na środku autostrady. Ot, tak po prostu. Bo była w stanie zgodzić się na jedną córkę, a los zesłał jej bliźniaczki. Jest matka za wszelką cenę próbująca dopatrzeć się kazirodczego związku między swoim mężem a dzieckiem. Jest i taka, która mimo upływających lat, wbrew rozsądkowi i pukającemu się w czoło partnerowi, próbuje bawić się i żyć jakby wciąż była w wieku własnej córki. Oraz taka, która wmawiając córce paranoje uwodzi jej męża. Jest matka zazdrosna, zaborcza, tworząca zbyt wyidealizowany obraz, nadmiernie dbająca i ślepo zakochana. Jest matka opiekująca się dzieckiem upośledzonym, zatruwająca swoją córkę, cierpiąca na zastępczy zespół Münchhausena. Jest młoda matka i matka u schyłku życia. Taka, która dopiero ma się przekonać czym jest macierzyństwo i ta, która poznała je z każdej możliwej strony. Ale Insekt to nie tylko spojrzenie matek, Claire Castillon równie chętnie oddaje głos córkom. Córkom, które o swoich matkach zapominają. Córkom, które się ich wstydzą. Córkom, które nie potrafią okazać krzty wdzięczności. Córkom dorosłym i kilkuletnim, biologicznym i adoptowanym, w pełni zdrowym i chorym na wiele różnych sposobów.
Insekt to dziewiętnaście naprawdę krótkich, ale mocno dających po głowie, opowiadań o relacjach między matką a córką, ale relacjach dziwnych, szokujących, przerażających, odpychających, patologicznych wręcz. O relacjach, jakich nigdy, ani jako matka, ani jako córka nie chciałabym doświadczyć. O relacjach, które pozwoliły w nieco inny sposób spojrzeć i docenić więź, jaka łączy mnie z własną mamą. Więź może nie idealną, nie pozbawioną kłótni, wzajemnych pretensji i nieporozumień, ale jednak pełną bezinteresownej i szczerej miłości.
Claire Castillon, Insekt, Warszawa, Wydawnictwo W.A.B. 2009
*s. 109