Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić, i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego.

Liz Murray przedstawia nam historię swojego życia. To dzieciństwo spędzone z rodzicami, wiecznie zaćpanymi, wydającymi na narkotyki ostatnie pieniądze z zasiłku, który przeznaczony był na jedzenie dla całej rodziny. Dzieciństwo, gdy wielokrotnie chodziła spać głodna, gdy z powodu braku ciepłej wody i za przeproszeniem, syfu w całym domu, chodziła brudna i zaniedbana, a przez to była wyśmiewana i odrzucana przez rówieśników, co skutecznie zniechęciło ją do szkoły.

To młodość spędzona poza domem, na klatkach schodowych, w domach przyjaciół, na ulicy, gdy każdy dzień był wielką niewiadomą. Gdy zdobycie kilku groszy, w ten czy inny sposób, stawało się jej być albo nie być. To młodość spędzona u boku mężczyzny, który ją wyniszczał. To młodość podczas której zupełnie nie mogła liczyć na ojca, przebywającego w przytułku i matkę, chorą na AIDS i tak wyniszczoną, że nie dożyła nawet jej szesnastych urodzin. I to wreszcie młodość, podczas której zapragnęła zmienić swoje życie, być tą dziewczyną, która potrafi dokonać tego co wydaje się niemal niemożliwe. 

Przełamać noc to obraz życia fascynującej kobiety. Jestem pełna podziwu dla tego co udało jej się dokonać, mimo wszelkich przeciwności losu. To historia, która niejednokrotnie wzrusza, niejednokrotnie każe ocierać łzy, pokazująca jak wiele silnej woli, jak wiele samozaparcia potrafi mieć w sobie jeden mały człowiek. 

Przełamać noc to też emocjonalnie bardzo ciężka książka. Ja, przyznam, musiałam sobie robić dłuższe przerwy między rozdziałami. Musiałam nawet zrobić sobie przerwę trwającą kilka tygodni, stwierdzając, że nie dam rady tego doczytać, że to nie czas, nie miejsce, że nie mam w sobie tyle siły. Mam takie wrażenie, że choć wiemy co się dzieje na świecie, jak funkcjonują niektóre rodziny, to jednak na co dzień nie dopuszczamy do siebie tej myśli, że jakiekolwiek dziecko, a już tym bardziej swoje własne, można traktować z aż taką obojętnością. Choć z drugiej strony, w pewnym momencie zaczęłam myśleć, że może jednak obojętność nie jest taka zła, że może to lepsze niż okrucieństwo do jakiego niektórzy z rodziców są zdolni. Pomijając jednak tę kwestię, Murray pisze o wszystkim, co ją spotkało z tak rozbrajającą szczerością, że czytając o jej życiu ma się ochotę tę małą dziewczynkę, którą kiedyś była, po prostu przytulić.

Nie chcieli nas krzywdzić. To nie było tak, że w ciągu dnia uciekali gdzieś indziej, by być lepszymi rodzicami dla jakichś innych dzieci, a wieczorem wracali i dla nas byli okropni. Po prostu nie potrafili być rodzicami, jakich chciałam mieć. Jak więc mogłabym ich winić?**

Pokazanie przez Liz stosunku do rodziców, nie tylko jej własnego, ale i jej siostry pozwala nam spojrzeć na dwa zupełne odmienne podejścia. Mamy tu więc autorkę, która jako dziecko zabiegała o miłość, cieszyła się z każdego, choćby minimalnego, objawu rodzicielskiej czułości, była dla matki swego rodzaju ostoją. I mamy też jej siostrę, Lisę, wiecznie obrażoną, wiecznie rzucającą fochy, mającą pretensję do wszystkich, o wszystko i pragnącą mieć życie takie jak wszyscy, nie godzącą się na to, co dostaje od życia.

Widzimy też ich stopniową przemianę, następującą wraz z dorastaniem, gdy Liz staje się nieodpowiedzialną dziewczyną, chcącą oderwać się od swojego życia, wpadającą w tarapaty, szukającą swego miejsca, a Lisa bierze na siebie cały ciężar związany z chorobą matki i utrzymaniem tego wszystkiego co ich otacza w stanie względnej normalności.

Dla mnie Przełamać noc jest też kolejną historią, która pokazuje jak ważni są dla nas inni ludzie. Jak bardzo mogą nas zniszczyć i ile mogą dla nas zrobić, często nie oczekując niczego w zamian, czasem nawet zupełnie nieświadomie. Kto wie, jak Liz poradziłaby sobie bez tej garstki przyjaciół, w której domach zawsze mogła znaleźć schronienie, co zrobiłaby bez tych kilku osób, na które zawsze mogła liczyć. Trudno nie dostrzec też przeogromnego wpływu nauczycieli z Humanistycznej Akademii Przygotowawczej, którzy to wskazali Murray właściwą drogę, pomogli na nią wkroczyć, nie narzucając jednak niczego. 

Myślę, że Przełamać noc jest książką, z rodzaju tych, które naprawdę warto poznać. Zwłaszcza w tych momentach, gdy sądzimy, że nasze życie jest beznadziejne, że nie może już być gorzej, i w takich, w których tracimy wiarę we własne możliwości, w których wydaje nam się, że jesteśmy beznadziejni i nic już z nas nie będzie. To książka, która pokazuje jak bardzo wyjątkowy jest każdy z nas  i jak wiele zależy od tego w jaki sposób postanowimy pokierować swoim życiem. Bo jak się okazuje, każdy, nawet najgorszy los można całkowicie odmienić.

Liz Murray, Przełamać noc, Bielsko-Biała, Wydawnictwo Rodzinne 2011.

*s. 419

**s. 68