Nie wiem czy to wyjątkowy egzemplarz czy wszystkie dwulatki tak mają, ale fakt jest taki, że trafiło mi się dziecko niekoniecznie skore do jedzenia, a już na pewno do próbowania nowych rzeczy (chyba, że ta rzecz wygląda na wyjątkowo słodką – na to ma osobny żołądek). Jako osoba, która także najchętniej jadłaby potrawy wyłącznie ulubione, a jako dziecko wybrzydzała ponoć jeszcze bardziej niż Bąbel teraz, oczywiście poniekąd go rozumiem. Jako matka jednak staram się jak mogę i raz za razem podsuwam mu cokolwiek innego, co nie byłoby ulubionym rosołkiem, pomidorówką albo ogórkową, choć gdy kolejny raz słyszę, że nie chcę i nie lubię, to mi też raz za razem wszystko opada. W każdym razie staram się i szukam inspiracji, a ostatnio w moje łapki wpadły Zdrowe dania dla bobasów i brzdąców, o których dziś słów kilka, choć to jednak nie do końca książka dla mnie.
Książka z grubsza została podzielona na trzy części: powyżej 4. miesiąca, powyżej 6. miesiąca oraz powyżej 12. miesiąca. I już sam ten podział powinien wam podpowiedzieć dlaczego nie odnalazłam w niej tego, czego szukałam, choć to już tylko i wyłącznie moja wina, bo rzuciłam się jak szczerbaty na suchary, nie do końca wczytując się w jej opis.
Przepisy poprzedzone zostały krótkim, aczkolwiek treściwym wstępem na temat rozszerzania diety, alergii pokarmowych, tego jak przechowywać żywność (od mrożenia pokarmów dla niemowląt do karmienia dziecka poza domem) oraz w czym szukać najważniejszych substancji odżywczych, które wspomagają rozwój naszych maluchów. Jest też i słów kilka odnośnie tego, dlaczego dzieciom zdarza się grymasić i co zrobić, by je do tego jedzenia jednak zachęcić.
Przechodząc do samych przepisów, to znalazły się tu zarówno propozycje na różnego rodzaju papki, że pozwolę je sobie tak nazwać, przeznaczone dla najmłodszych dzieciaczków, jak chociażby puree z banana, buraka i czarnych jagód, jogurt z awokado, kiwi i jarmużem, mus ze szpinaku, owoców i szałwii hiszpańskiej czy też mieszanka warzywna. Są też papki z dodatkiem, czyli rzeczami, które niezmiksowane na całkiem gładką masę, będą już wymagały większej pracy ząbków i języka, jak chociażby łosoś z jarmużem i jogurtem, tropikalna owsianka czy też puree z wołowiny, batata i brokułów. Są propozycje dla roczniaków, czyli już zupełnie niezmiksowane potrawy z wyraźną konsystencją i większymi kawałkami do pogryzienia, jak zapiekanka z makaronu, brokułów i sera, pieczone kule ryżowe z łososiem i groszkiem, pomarańczowe burgery z marchewką, paluszki rybne panierowane w płatkach kukurydzianych, pełnoziarnista pizza z awokado i kurczakiem. W propozycjach dla dzieci powyżej 12. miesiąca życia znalazły się natomiast między innymi sałatowe łódeczki z mandarynkami, marchewką i rodzynkami, kebaby z melona, indyka i sera, paszteciki szpinakowo-serowe, muffinki dyniowo-cukiniowe czy też serowe zawijaski z papryką.
Jak widać, przepisy są naprawdę różnorodne, składniki łatwo dostępne (przynajmniej w większości) i znajdziemy tu propozycje zarówno śniadań, obiadów i kolacji, jak i przekąsek pomiędzy głównymi posiłkami, ale co najważniejsze wiele z tych dań nada się nie tylko dla dzieci, bo jestem pewna, że także dorośli z przyjemnością zjedzą to, co proponują Shazi Visram i Cricket Azima. Prawda jest jednak taka, że Zdrowe dania dla bobasów i brzdąców to książka, która przyda się głównie mamom najmłodszych dzieci, tym, które dopiero zaczynają przygodę z rozszerzaniem diety albo są na etapie jej planowania. Ja z kilku pomysłów na pewno skorzystam, ale z oczywistych względów raczej już nie podam Bąblowi mięska zmiksowanego z warzywami czy puree owocowego (chyba, że w ramach koktajlu).
Shazi Visram, Cricket Azima, Zdrowe dania dla bobasów i brzdąców, Warszawa, Wydawnictwo Egmont 2018