Weronikę Daglewską poznajemy w przełomowym momencie jej życia. Właśnie skończyła trzydzieści lat, porzucił ją facet, a szef wręczył wymówienie, choć była naprawdę niezłą redaktorką rubryki kryminalnej. Co robić w takiej sytuacji? Jak nic gnać do wróżki, która jeśli nawet nie rozwiąże wszystkich problemów to może przynajmniej częściowo poprawi samopoczucie. Nic bardziej mylnego! Bo wróżka nie tylko nie poprawi humoru, ale z pomocą tarota wkopie w dół jeszcze większy niż ten w którym właśnie się człowiek znajduje. A przynajmniej tak było z Weroniką, której Semiramida nie dość, że nie powiedziała nic miłego to jeszcze przepowiedziała niebezpieczeństwo i kazała sobie za to słono zapłacić. Na szczęście Weronika to kobieta silna i nieprzejmująca się byle bzdetami, a o zbliżającym się niebezpieczeństwie prawie zapomina, aż do momentu gdy dowiaduje się o nieszczęśliwym wypadku, w którym ginie Semiramida i zostaje poproszona przez męża tarocistki o rozwiązanie zagadki tej tajemniczej śmierci.
Tak to już chyba zostanie, że polskie kryminały kojarzyć mi się będą z książkami napisanymi w sposób przyjemny i bardzo humorystyczny. Krótkie zdania, ogromna ilość dialogów i wciągająca akcja sprawiają, że książkę czyta się naprawdę dobrze. I aż za szybko, bo spędziłabym jeszcze trochę czasu w towarzystwie Weroniki i Damiana, choć wizja założenia przez nich własnej agencji detektywistycznej niesie nadzieje na kolejne części. Podobało mi się świetne zestawienie wątku kryminalnego z romantycznym. Podobała mi się scena miłosna przedstawiona tak subtelnie, że chciałoby się by nie miała końca. W dodatku wzruszył mnie wątek Steni. Każdy może mówić co chce, myśleć i oceniać ją jak najgorzej. Ja jej po prostu współczuje. Wyobrażam sobie jak ciężko stać zawsze w cieniu, być tą brzydszą, głupszą, mniej wartościową, wreszcie mniej kochaną. I choć nie pochwalam jej czynów w żadnym stopniu, to nie potępiam też ich aż tak jak powinnam. Dla mnie to po prostu starsza, zagubiona, samotna i głęboko skrzywdzona kobieta, która nie potrafiła poradzić sobie z życiem.
Wielkim minusem niewątpliwie jest niewielka objętość książki i to, że czytelnik bardzo szybko domyśla się jaki będzie finał. Jednak liczę na to, że kolejne książki z Weroniką w roli głównej po pierwsze w ogóle się pojawią, a po drugie będą dłuższe i na tyle pogmatwane, bym na samym końcu mogła powiedzieć Och, więc to on zabił, jak mogłam się tego nie domyślić?
Ocena: 4,5/6
Anna Klejzerowicz, Ostatnią kartą jest śmierć, Kraków, Oficynka, 2010