Przez moje ręce przez lata przewinęło się wiele książek kucharskich, wiele zresztą mam nadal w domu i muszę przyznać jedno: Trufla to jedna z najpiękniej wydanych książek kucharskich, jakie miałam okazję przeglądać. Zdjęcia są minimalistyczne, ale bardzo wysmakowane, a cała publikacja sprawia, że ma się ją ochotę wertować wte i wewte, choć szczerze mówiąc pod względem zawartości wcale już tak bardzo nie zachwyca, ale o tym za chwilę.

Trufla

Trufla została podzielona na cztery części. Znajdziemy tu więc kolejno przepisy na śniadania, a wśród nich propozycje zarówno słodkie, jak i bardziej wytrawne (owsianka, granola, pasta jajeczna i z makreli, pasztet sojowy i soczewicowy), obiady i kolacje, gdzie autorka podaje przepisy zarówno na zupy (zalewajka, tajski ekspres, kartoflanka z łososiem), dania główne (domowy makaron z sosem ze świeżych pomidorów, łosoś pieczony z batatami, pieczona kaczka), sałatki (sałatka z rukolą, awokado i pestkami dyni, orzeźwiająca sałatka z arbuza) oraz dodatki (surówka z kapusty kiszonej, duszona czerwona kapusta, puree ze słodkich ziemniaków). W dalszej części książki znalazło się także miejsce na desery (sernik wiedeński, owoce pod kruszonką, trufle kawowo-kuminowe) oraz napoje i przetwory (koktajl bananowo-czekoladowy, mango smoothie, lemoniada ziołowa, masło klarowane czy nalewka wiśniowa). Każdy przepis został poprzedzony kilkoma słowami od autorki. Czasem to zabawna anegdota, czasem pełne tęsknoty wspomnienie domu rodzinnego czy ukochanej babci, czasem porady mające sprawić, że dana potrawa stanie się jeszcze lepsza. Te momentami krótsze, momentami nieco dłuższe opisy nadają książce wyjątkowo osobistego charakteru i sprawiają, że pomijając już same przepisy, po prostu miło się ją czyta.

Trufla1

Co zaś się tyczy samych przepisów, to czuję się trochę zawiedziona, bo choć autorka pokusiła się o kilka bardziej egzotycznych propozycji, takich jak na przykład spaghetti z krewetkami i pesto z awokado, curry ze szpinakiem, kalafiorem i cieciorką (które na pewno wypróbuję!) czy „grochówka” z soczewicy, to jednak znaczną część potraw każdy z nas doskonale zna i potrafi bez problemu odtworzyć we własnej kuchni bez żadnej pomocy. Owszem, one wywołują miłe uczucie ciepła związane ze wspomnieniami z domu rodzinnego, ale jednocześnie mam wrażenie, że to w większości takie potrawy, które nawet mniej doświadczone kucharki będą w stanie przygotować bez żadnego przepisu, jak chociażby puree ziemniaczane, twarożek z rzodkiewką i szczypiorkiem czy niedzielna jajecznica. Czuję się też poniekąd oszukana dostając w postaci osobnego przepisu rzeczy, które można byłoby podpiąć pod coś innego jako zwykły dodatek, jak na przykład surówka z czerwonej czy kiszonej kapusty albo sos czosnkowy.

Trufla2

Jedno jest jednak pewne: w książce Patrycji Doleckiej, zgodnie z podtytułem, faktycznie znajdziemy same dobre rzeczy. I mnóstwo perfekcyjnych fotografii.

Patrycja Dolecka. Trufla. Same dobre rzeczy, Warszawa, Wydawnictwo Buchmann 2018