Każdy z nas ma takich autorów w stosunku, do których jest zupełnie bezkrytyczny. Dla mnie taką autorką jest Fannie Flagg. Uwielbiam jej książki, uwielbiam klimat, jaki w nich tworzy. Jest cudnie, sielsko, anielsko, a choć autorka nie szczędzi swoim bohaterom także nieco dramatycznych wydarzeń, to jednak całość czyta się z uśmiechem na ustach.
– Cóż, słonko, wiele rzeczy się nie zmienia – odparła Elner. – Choćby człowiek nie wiem co robił, słońce wzejdzie rano, a wieczorem zaświecą księżyc i gwiazdy. My, ludzie, przychodzimy i odchodzimy, a natura jest wciąż taka sama. Czy nie czujesz się pewniej, wiedząc, że co roku nastanie wiosna?*
Cofamy się do 1889 roku, kiedy to dwudziestoośmioletni wówczas Lordon Nordstorm po opuszczeniu rodzinnej Szwecji postanawia osiąść gdzieś na południu Missouri, by założyć tam dom, rodzinę i… farmę mleczarską. Miejsce pod dom znajduje szybko, chętnych do pracy w mleczarni właściwie także, nie pozostaje więc już nic innego jak założyć rodzinę, ale tu pojawia się problem, bo kandydatek do żeniaczki jakby brak. Z pomocą przychodzą jednak przyjaciele, którzy podsuwają mu pomysł skorzystania z jednego z licznych biur matrymonialnych. Jakie jest jego zdziwienie, gdy na ogłoszenie odpowiada prześliczna Szwedka pełniąca służbę w pewnym wielkim domu gdzieś w Chicago. Wkrótce potem Katrina Olsen postanawia porzucić pewną, ale w gruncie rzeczy niezbyt lubianą posadę i ruszyć ku wielkiej przygodzie… A później już wszystko nabiera rozpędu, czytelnik zaś coraz bardziej wsiąka w tę historię, w której małżeństwo Lordora i Katriny dają początek wielu pięknym (i kilku mniej pięknym) wydarzeniom.
O rany, skąd te wszystkie myśli? Siedział przy oknie i użalał się nad sobą. Boże… życie tak szybko ucieka. Rozpraszają nas głupstwa i zanim się człowiek obejrzy, jest już za późno, nagle jest się starym głupcem, którego czas już minął, zazdrosnym o jakiegoś młodzika.**
Tyle się dzieje w tej książce, że nie sposób nawet tego opisać. Zresztą nic dziwnego, przecież autorka prawie biegiem prowadzi nas przez miasteczko z końca XIX wieku aż po czasy dzisiejsze, a nawet dalej. Obserwujemy więc kolejne narodziny, wchodzenie w dorosłość, szczęśliwe małżeństwa i niespełnione miłości. Śledzimy rozwój rodzinnych interesów i upadek co niektórych aż na samo dno. Jesteśmy świadkami tego jak kolejni mieszkańcy Elmwood Springs lądują na Spokojnych Łąkach, jedni za sprawą nieszczęśliwych przypadków, inny przy odrobinie pomocy wielkiej historii, jeszcze inni dlatego, że po prostu przyszedł już na nich czas. Nie myślcie sobie jednak, że śmierć to totalny koniec. O nie. Ci, którzy opuszczają ziemski padół trafiają nie gdzie indziej jak na Spokojne Łąki, które… no cóż, jak na cmentarz całkiem nieźle tętnią życiem.
– Tak, to poważna sprawa. Strata bliskich to najtrudniejsza rzecz, przez jaką jako ludzie musimy przechodzić. Pewnie dlatego dobry Pan dał nam poczucie humoru. Bo bez tego chyba wszyscy zmarlibyśmy ze smutku, nie sądzisz?***
Pomiędzy małe historie bohaterów stworzonych przez Fannie Flagg wkrada się też wielka historia: pierwsza i druga wojna światowa, wielki kryzys, walki sufrażystek, kolejne odkrycia i wynalazki czy nawet pierwszy lot na księżyc, o czym najstarszym mieszkańcom Spokojnych Łąk się nawet nie śniło! Przez miasteczko przelewa się też fala znanych postaci na czele z Harrym Trumanem oraz Bonnie i Clydem, którzy dzięki niezwykłej gościnności Elner postanawiają ominąć bank, w którym pracował Herbert Jenkins, mąż jej siostry Idy.
Och, jak dobrze było znów zawitać do Elmwood Springs i kolejny raz spotkać znanych już dobrze bohaterów. To też lubię u Fannie Flagg – niemal w każdej jej książce pojawiają się ci sami bohaterzy, co wcale nie znaczy, że trzeba znać poprzednie powieści, by czerpać radość z kolejnych. Po prostu autorka puszcza oko do wiernych czytelników, do stałych bywalców Elmwood Springs, co rusz podsuwając im kolejne fragmenty z życia ulubionych postaci.
– Zdaje mi się, że większość ludzi nie wie, co robić z życiem, bo to nie jest jedna rzecz do ogarnięcia – stwierdziła Elner. – To wiele różnych rzeczy, które dzieją się jednocześnie. Życie jest smutne i wesołe, proste i skomplikowane, wszystko razem.****
Całe miasto o tym mówi to słodko-gorzka opowieść, w której radość miesza się ze smutkiem, miłość przeplata z nienawiścią, szczęście z nieszczęściem, uczciwość z kłamstwami, a łzy wzruszenia zostają zastąpione płaczem ze śmiechu. Dokładnie tak jak w życiu.
Fannie Flagg, Całe miasto o tym mówi, Kraków, Wydawnictwo Literackie 2018
*s. 236
**s. 372
***s. 312
****s. 357