Krystyna Sienkiewicz pisze o czasach swojego dzieciństwa, młodości, o swoim domu, o córce, o pierwszym i drugim mężu. Część wspomnień opisuje jako ona, Krystyna, o części zaś mówi jako Waleria Gałganek, swoiste alter ego. Pisze o rodzicach, którym nie było dane przeżyć II wojny światowej, przenosi czytelnika do wsi Rumianki, wraca wspomnieniami do pierwszych lat małżeństwa i do pojawienia się w jej życiu małej dziewczynki, która odmieniła je raz na zawsze. Zaprasza do swojego domu, w którym próbowała stworzyć własny, niepowtarzalny klimat, pisze o psach – tych adoptowanych, tych odratowanych, ale też tych, które w międzyczasie odeszły. Jej zapiski przetykane są zaś zdjęciami gałgankowej twórczości oraz wierszami Agnieszki Osieckiej, przyjaciółki, która napisała także przedmowę do Haftowanych gałganów.
Krótkie migawki, skrawki wspomnień, fragmenty życia spisane przez Krystynę Sienkiewicz sprawiają, że nie patrzymy na nią jak na wielką aktorkę, ale jak na kobietę taką jak my. Dbającą o rodzinne ciepło, starającą się stworzyć wyjątkowe miejsce, dla tych, których kocha, przeżywającą własne wzloty i upadki.
Autorka zdaje się nie przywiązywać większej wagi do chronologii, a przez to momentami miałam wrażenie, że brak tej książce także spójności, ale chyba taki właśnie był zamiar, żeby te wspomnienia były jak tworzone przez autorkę gałganki i hafty. Ze skrawków różnych materiałów, z rzeczy, które na pierwszy rzut oka nie bardzo do siebie pasujących, zrobić coś, co tworzy jedną, wyjątkową i niepowtarzalną całość. Bo tego, jak udowadnia Krystyna Sienkiewicz, można dokonać nawet wtedy, gdy wszystko wkoło wydaje się takie samo i nijakie.
Krystyna Sienkiewicz, Haftowane gałgany, Warszawa, Prószyński i S-ka 2018