Drauzio Varella od lat związany jest z zakładami karnymi, zwłaszcza z Carandiru, w którym przez dwanaście lat opiekował się chorymi. Przez te lata poznał więc doskonale prawa rządzące więzieniem, od kolegów – klawiszy usłyszał więcej niż możemy sobie wyobrazić, niejedno widział, wielu rzeczy sam doświadczył. Nie czarujmy się jednak… co innego być więziennym lekarzem, na którego wszyscy patrzą z szacunkiem i nadzieją na pomoc, gdy zajdzie taka potrzeba, a co innego być strażnikiem, stojącym czasem na linii ognia, nierzadko zmuszonym wkroczyć pomiędzy walczących ze sobą więźniów, a czasem narażonym także na cios w plecy.
Ilekroć próbowałem w przeszłości odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego człowiek w moim wieku, wychowany przez wzorowego ojca, który przekazał dzieciom ścisłe zasady etyczne, uczciwość i szacunek dla bliźniego i jego praw, tak bardzo fascynuje się światem przestępczym, pozostawałem bezradny. […] faktem jest, że już kiedy miałem lat dwanaście, pociągająca aura ludzi żyjących w niezgodzie z wartościami wpojonymi mi w domu frapowała mnie w sposób, który zaważył na moim dojrzewaniu*.
Powiedzmy sobie szczerze, niewielu jest ludzi, którzy marzą o tym, żeby zostać strażnikiem więziennym. Prawda jest taka, że mało kto tego chce, ale ktoś tę pracę wykonywać przecież musi. Większość bohaterów Drauzio Varelli nie pała więc większą sympatią do codziennych zadań i niemal wszyscy odczuwają niewysłowioną ulgę opuszczając zakład. Ale każdy z nich wykonuje swoją pracę najlepiej jak tylko może, przystosowując się do warunków i hierarchii panującej nie tylko wśród klawiszy, ale chyba przede wszystkim więźniów.
Więzienia to enklawy szarości, nawet jeśli pomalowane są na inny kolor. Ostentacyjna obecność krat i kłódek, metaliczny trzask zamykanych bramek gnębią psychikę w sposób tak dojmujący, że przez ponad dwadzieścia lat nie spotkałem nikogo, kto wchodzenie na teren zakładu uważałby za przyjemność. Przeciwnie, niemal wszyscy mówią o uczuciu ulgi, jaka towarzyszy wychodzeniu przez bramę na ulicę**.
Drauzio opisuje oczywiście ciemniejsze strony więzienia Carandiru i strażników tam pracujących. Nie ukrywa, że zdarzają się akty przekupstwa, że niektórzy potrafią skorzystać z każdej nadarzającej się sposobności, by sobie dorobić (choć naprawdę nie zawsze jest warto), ale w większości opisuje jednak strażników więziennych jako ludzi uczciwych, przenikliwych i szukających choć odrobiny sprawiedliwości w świecie, w którym właściwie z zasady jej brak. Praca w zakładzie karnym daleka jest od sielanki, to rzeczywistość pełna nie tylko szarości, ale i codziennej niepewności, ryzyka i poniekąd też strachu, bo nigdy nie wiesz czy akurat ten dzień nie okaże się twoim ostatnim. Żeby radzić sobie jako klawisz trzeba nie tylko potrafić pewne rzeczy przewidzieć, wiedzieć jak do kogo podejść, ale mieć przede wszystkim bardzo silną psychikę.
Praca w bezpośrednim kontakcie z tłumem mężczyzn za kratami to nie jest byle zawód, wymaga równowagi psychicznej, przenikliwości, wiedzy, jasnego oglądu sytuacji, sprytu i ciągłej czujności***.
Drauzio nie tylko opisuje historie będące udziałem jego kolegów, ale poniekąd podejmuje także próbę ukazania powodów, dla których więziennictwo, właściwie chyba nie tylko w Brazylii, ale i na całym świecie, wciąż tak kiepsko funkcjonuje i wyjaśnienia dlaczego wciąż nie widać żadnych szans na jego poprawę.
Wynaturzenia w świecie przestępczym nie znają granic. […] W więzieniu mieszka zło****.
Mimo szalenie interesującego tematu mam wrażenie, że Drauzio Varella nie potrafił go w równie interesujący sposób przedstawić. Zabrakło polotu, jakiejś iskry, czegoś, co by mną autentycznie wstrząsnęło, bo przecież większość z nas przyzwyczajona jest do tego, że reportaże publikowane przez wydawnictwo Czarne wstrząsają, otwierają oczy na pewne sprawy, robią zamieszanie w głowie, a czasem zmieniają światopogląd. Tego też oczekiwałam od Klawiszy, ale prawda jest taka, że czytałam te historie raczej z obojętnością, czekając na coś, co mną poruszy. Nie doczekałam się i efekt jest taki, że ciężko mi tę książkę polecić, chyba, że tym, którzy są autentycznie zainteresowani tematem. Choć podejrzewam, że ich akurat zachęcać nie muszę…
Drauzio Varella, Klawisze, Wołowiec, Wydawnictwo Czarne 2016
*s. 82
**s. 111
***s. 95
****s. 142