Lubisz smażony makaron z krewetkami? Nie wyobrażasz sobie życia bez sushi? Koniecznie sięgnij po Tao smaku, a z łatwością przygotujesz swoje ulubione potrawy, ale też przekonasz się, że kuchnia azjatycka to nie tylko to, co serwują w susharniach i budkach z noodle w pudle, ale całe bogactwo smaków, które tylko czeka na to, byś je odkrył.

Ojciec Jacka Wana był Chińczykiem, a on sam przez wiele lat pracował w japońskiej telewizji, prowadził program Między Wschodem a Zachodem (w którym zabierał widzów do krajów Dalekiego Wschodu) i założył pierwszą w Polsce japońską restauracje. Jego Tao smaku to hołd złożony kuchni Wschodu, gdzie niemal w każdym zdaniu widać ogromną fascynację, miłość i szacunek dla japońskich, chińskich, tajlandzkich i wietnamskich specjałów.

Książka została podzielona na cztery rozdziały, a każdy z nich odpowiada kuchni danego kraju. Każdy też został poprzedzony odpowiednim, w każdym przypadku bardzo ciekawym, wstępem, podstawowymi dla danej kuchni przyprawami oraz w przypadku kuchni japońskiej i chińskiej podstawowymi zasadami, które nimi rządzą. Również każdy z przepisów został poprzedzony krótkim wstępem, więcej miejsca poświęcono także konkretnym rodzajom potraw, jak ryż, sushi, zupa misoschiru, tempura, makarony. W ogóle Tao smaku jest jedną z tych książek kucharskich, które nie tylko się przegląda, nie tylko wykorzystuje do przygotowania konkretnych dań, ale również z przyjemnością czyta. Jeśli zaś chodzi o same przepisy (a jest ich ok. 100!), to ja jestem absolutnie zafascynowana, a na naszym stole na pewno prędzej czy później zagości Yam nua (pikantna sałatka z wołowiną), Jiaozi (pierożki pekińskie), Gong bao ji (kurczak z orzeszkami) czy Chi you chao mian (makaron z sosem sojowym). Kuchnia prezentowana przez Jacka Wana to ryby, drób, wieprzowina, wołowina, multum świeżych warzyw i aromatyczne, czasem zupełnie odmieniające proste dania, przyprawy. Ślinka cieknie od samego patrzenia. 

Jednak ja znalazłam również dwa poważne minusy. Jeden z nich to brak zdjęć przy niektórych przepisach. Jakoś już przyzwyczaiłam się do tego, że w książkach kucharskich każda z potraw jest fotografowana i gdy spotykam to odstępstwo od normy jest mi dziwnie. Pewnie też dlatego, że jestem wzrokowcem i choć moje dzieła nigdy nie odwzorują tego, co na zdjęciach, to jednak lubię przed rozpoczęciem gotowania wiedzieć jak coś powinno wyglądać docelowo. Zresztą to często właśnie zdjęcie decyduje o tym, że postanawiam daną recepturę wypróbować.

Drugim minusem jest mała dostępność niektórych składników. Fakt, jeśli już coś uda nam się znaleźć i to kupimy, to pewnie starczy na dużo więcej niż przygotowanie jednej potrawy, ale mimo wszystko odszukanie shichimi (mieszaniny suszonej papryki chilli i ziół japońskich), mirin (rodzaj słodkiej sake), pasty tamaryndowej, cukru palmowego czy sosu nuoc cham może okazać się nie lada wyzwaniem. Nam nawet ciężko było się doszukać trawy cytrynowej (w końcu zamiast niej użyliśmy soku z cytryny), choć wydawać by się mogło, że stała się już ona dość powszechnym dodatkiem. 

Niemniej jednak dla fanów azjatyckiej kuchni Tao smaku może okazać się jedną z najlepszych książek kucharskich, jakie mieli w rękach. 

Jacek Wan, Tao smaku. Podróże kulinarne z Jackiem Wanem, Warszawa, Buchmann 2014