Gdy autor odmówił służby wojskowej, w jej zastępstwie zdecydował się na pracę pielęgniarza w domu opieki społecznej, w domu ludzi nieuleczalnie chorych. Jego pierwsza i jedyna książka to notatki sporządzone w ciągu czterdziestu jeden nocy spędzonych w szpitalnej dyżurce. Nocy, podczas których Jacek Baczak nieustannie przyglądał się śmierci.

Zapiski z nocnych dyżurów należą do książek, o których ciężko jest pisać. Ciężko jest ją ocenić. Wskazać plusy i minusy. Ale to również książka, o której napisać wręcz należy, bo to pozycja którą każdy chyba powinien przeczytać.

Na jakimś etapie życia, prędzej czy później, każdy z nas będzie zmuszony stanąć oko w oko z odejściem bliskiej osoby. Baczak nie pisze może o osobach sobie bliskich, przynajmniej nie w sensie rodziny czy przyjaciół, ale pisze o śmierci w sposób mądry i wyważony, bez zbędnego upiększania, prosto z mostu. Jednocześnie jego notatki, jeśli mogę je tak nazwać, są tak wzruszające, że aż ciężko uwierzyć, by osobami przez niego żegnanymi byli ludzie, których zna czasem zaledwie kilka dni.

Widziałem kogoś, kto wiedział, że umiera. Widziałem jego strach.*

Obraz pacjentów, który wyłania się z Zapisków… jest też, może nie tyle przerażający, ile na wskroś bolesny, nawet dla zwykłego czytelnika. To ludzie, którzy w większości się już poddali i postanowili cierpliwie czekać na koniec. To ludzie pogodzeni ze swoim losem, zmarnowani i zmęczeni, nie pragnący niczego więcej, jak tylko odejść z godnością, przynależną każdemu z nas. Strony tej książki przepełnione są paraliżem, kalectwem, brakiem panowania nad własnym ciałem.

Gienek patrzył oczami kogoś, kto wie, gdzie jest i w jakim jest stanie. I może dlatego przykuwały uwagę, czyste i smutne. Było w nich cierpienie, zmęczenie ciągłym bólem, zmęczenie po prostu. Był to wzrok człowieka, który ma dość, ale nie może nic zrobić poza czekaniem.**

Tekst uzupełniony został rysunkami autora, szkicami wykonywanymi właśnie podczas nocnych dyżurów.

Jacek Baczak, Zapiski z nocnych dyżurów, Kraków, Wydawnictwo Znak 1995.

*Tamże, s. 42.

**Tamże, s. 31.